Dziś jest: Środa, 15.1.2025 18:44

Kolbuszowa

 

Aktualności

Uroczystości rocznicowe męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki

20-10-2008

 

W 24. rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki w Kolegiacie Kolbuszowskiej  pw. Wszystkich Świętych odprawiona została uroczysta msza święta w intencji szybkiej beatyfikacji ks. Jerzego.

                We mszy, którą koncelebrował Proboszcz Kolegiaty ks. kan. Jan Gut, uczestniczyły tłumy wiernych. Referat pt.  „Słowem czynił cuda. Sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko (1947-1984)” wygłosił Prof. dr hab. Jan Konefał.

Po eucharystii przed pomnikami Sług Bożych Jana Pawła II i ks. Jerzego Popiełuszki zostały odmówione modlitwy o ich rychłą beatyfikację, złożono wieńce i kwiaty.

 

 

Prof. dr hab. Jan Konefał

 

                                                        Słowem czynił cuda.

                                 Sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko (1947-1984)

 

 

                  Minęło już dwadzieścia cztery lata od śmierci Sługi Bożego księdza Jerzego Popiełuszki. Choć upłynęło już tyle czasu osoba tego kapelana środowisk robotniczych, jego życie, droga duszpasterska oraz mord, którego na nim dokonano są nadal tematem wielu rozważań i budzą wiele emocji. Osoby znające ks. Jerzego oraz wierni oddają się refleksjom na jego temat, próbują ocenić jego działalność zarówno jako człowieka, jak i duszpasterza. W latach 80., Służba Bezpieczeństwa doszukiwała się upolitycznienia jego kazań, co w rzeczywistości nie miało miejsca. Popiełuszko mówił głównie o Bogu, o Chrystusie, religii jako źródle wiary, oraz pragnął pokazać ludziom jak można przetrwać w tak niekorzystnych czasach, dzięki wierze. Starał się przenieść słowa zawarte w Piśmie Świętym na grunt życia społecznego zwykłych ludzi.

To co czynił oraz to, co tworzył, było dla Boga i Ojczyzny. Msze Święte za Ojczyznę, które celebrował gromadziły rzesze wiernych, a odprawiający je ks. Jerzy był prześladowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Był przesłuchiwany, nękany ciągłymi pogróżkami, cały czas próbowano nastawać na jego życie, ale On się nie poddawał. W ówczesnych mediach szykanowano jego pracę duszpasterską i inicjonowano kampanie kłamliwe przeciwko niemu. Wiedział, to co robi jest niebezpieczne, był świadom grożącego mu niebezpieczeństwa. Jak sam mówił: „Jestem gotowy na wszystko i ludzi, którzy mi zaufali nie zostawię”. Kiedy doszło np. do rewizji w jego mieszkaniu ks. Jerzy zdołał napisać kartkę do proboszcza swojej parafii: „Zawsze głosiłem prawdę. Poza Mszą Św. za Ojczyznę i pracą charytatywną nic innego nie czyniłem. Prowokacje przyjmuję jako doświadczenie dane mi przez Boga dla większych owoców mojej pracy patriotyczno-religijnej”.

Ksiądz Jerzy urodził się 14 września 1947 r. we wsi Okopy k. Suchowoli w woj. Białostockim (podlaskiem). Jego rodzice Marianna i Władysław mieli niewielkie gospodarstwo rolne. Pochodzenie ks. Jerzego nie było bez znaczenia. Dorastał w chłopskim środowisku, które oparło się kolektywizacji i utrzymało w swoich rękach ziemię. Dawało to na przyszłość młodemu alumnowi czy księdzu na całe życie drogowskaz i właściwą chłopskim synom silną wolę. Dawało to odwagę trwania przy raz obranych ideałach. Od roku 1961 Jerzy uczęszczał do LO w Suchowoli. Był uczniem przeciętnym i raczej skrytym. O tym, że chce pójść za głosem powołania i zostać kapłanem miał oznajmić innym na balu maturalnym. Po zdaniu matury w 1965 r. podjął studia w Seminarium Duchownym w Warszawie. Popiełuszko – alumn II roku został wcielony do Ludowego Wojska Polskiego. Powoływanie kleryków do wojska było jedną z szykan władz PRL wobec Kościoła. Nie było zgodne z wcześniejszymi uzgodnieniami z 1950 r. Z kleryckiej braci komuniści chcieli zrobić ludzi socjalizmowi oddanych. Stąd odpowiednia indoktrynacja i wyrachowane metody stosowane wobec rekrutów w spec jednostkach wojskowych. W większości nie dawali się złamać. Mimo wielu szykan żołnierz Jerzy Popiełuszko wykazał się niejednokrotnie wielką odwagą moralną w czasie służby w latach 1966-1968.

Wojsko nadwątliło też jego zdrowie. Wrócił do seminarium by go ukończyć i przyjąć sakrament kapłaństwa 28 maja 1972 r. z rąk Prymasa Tysiąclecia Stefana kardynała Wyszyńskiego. Mottem jego prymicyjnej pamiątki – obrazka, a później i życia było zawołanie „Posłał mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc”. Upodobał sobie szczególnie pracę z dziatwą szkolną, gdy jako katecheta w latach 1972-1978 pracował w parafiach w Aninie i podwarszawskich Ząbkach.

                Szwankowało jego zdrowie. Spędził kilka tygodni na szpitalnym leczeniu, by w roku akademickim 1979/80 podjąć się pracy w akademickim ośrodku przy kościele św. Anny w Warszawie. Prowadził duszpasterstwo wśród adeptów medycyny i wśród średniego personelu medycznego. Dla nich odprawiał msze św., z nimi się zżył. Zastępy tych młodych ludzi głównie pielęgniarek organizowały samarytańską i medyczną służbę podczas I pielgrzymki Ojca Świętego do kraju. Ostatnim do 1980 r. miejscem duszpasterskiej pracy był kościół żoliborski. W październiku 1981 roku został zamianowany diecezjalnym kapelanem służby zdrowia i kapelanem Domu Zasłużonego Pracownika Służb Medycznych w Warszawie. W Domu tym urządził kaplicę, gromadził medyków na modlitwie.

Tak było do 31 sierpnia 1980 r., kiedy na apel poczyniony przez warszawskich hutników do ks. Prymasa o przysłanie im do huty kapłana zgłosił się ks. Jerzy. O tym co przeżywał, gdy znalazł się za bramą huty w niedzielę 31 sierpnia tak napisał: „Tego dnia i tej Mszy Św. nie zapomnę do końca życia. Szedłem z ogromną tremą (...). Co zastanę? Jak mnie przyjmą? Czy będzie gdzie odprawić? Kto będzie czytał teksty? Śpiewał? I wtedy przy bramie przeżyłem pierwsze wielkie zdumienie. Gęsty szpaler ludzi – uśmiechniętych i spłakanych. I oklaski”. I myślał ks. Jerzy, że to ktoś ważny za nim kroczy, lecz były to oklaski dla niego „pierwszego w historii tego zakładu księdza przekraczającego jego bramy”. Minęły wszelkie obawy. Hutnicy przygotowali ołtarz i pośrodku placu postawili krzyż. Potrafili też czytać święte teksty, modlić się i śpiewać „o wiele lepiej niż w świątyniach”, dodaje ks. Popiełuszko. Tu zawiązały się duchowe i namacalne więzy przyjaźni z robotnikami stolicy. W każdą niedzielę o godz. 10 odprawiał dla nich Mszę św., spotykał się z nimi, ewangelizował, poszerzał ich religijną wiedzę a przede wszystkim umacniał w wierze. Mówił o historii Kościoła, historii Polski, o historii Zbawienia, o sztuce dialogu i sztuce negocjacji. Odwodził od pokus siłowych rozwiązań.

Słuchacze tego swoistego robotniczego uniwersytetu mieli indeksy, zdawali kolokwia, słuchali wykładów specjalistów z różnych dziedzin. Ubogacał się i umacniał robotniczy kapelan, umacniali się i ubogacali robotnicy. Pokazali swoje chrześcijańskie zaangażowanie przy poświęceniu sztandaru „Solidarności” w Hucie „Warszawa” 25 IV 1981 r. na Mszy św. celebrowanej przez bpa Zbigniewa Kraszewskiego, który także wizytował robotników w hucie.

                Gdy zapadła noc stanu wojennego ks. Jerzy został inicjatorem szeregu przedsięwzięć charytatywno-samopomocowych. Pomagał skrzywdzonym, prześladowanym za protesty przeciw gwałtom przez władze partyjno-wojskowe na narodzie polskim czynione.

Od 28 lutego 1982 r. regularnie celebrował Msze św. za Ojczyznę. Uczył cierpliwości, wyjaśniał sens cierpienia i prześladowań, wskazywał na godność osoby ludzkiej.

Msze Św. za Ojczyznę były bardzo popularne, wiadomości o nich rozchodziły się bardzo szybko po Warszawie, po kraju. Mówiono, że na Żoliborzu jest ksiądz, który słowem czyni cuda. Nie trzeba było długo czekać żeby taka wiadomość dotarła do Służby Bezpieczeństwa. Choć w jego kazaniach nie było podtekstów politycznych zainteresowanie jego osobą rosło, ze strony władz ciągle stawiano mu zarzuty za to, że mówił prawdę, która w tamtym okresie była bardzo niewygodna dla komunistów. Nie mogąc znieść dłużej przesłania i świadectwa dawanego przez ks. Popiełuszkę podczas coniedzielnych Mszy, władze zaczęły wysyłać do niego listy z pogróżkami i wyzwiskami. Gdy to nie przynosiło pożądanego efektu, zaczęto stosować bardziej drastyczne metody. Próbowano również wymóc przeniesienie ks. Popiełuszki do innej parafii, a nawet za granicę na studia. Cały czas szukano sposobu, żeby móc zdobyć jakiś dowód na to, że kazania ks. Jerzego mają antypaństwowy charakter.

Po 1983 r. nie było chyba osoby w kraju, która nie słyszała o ks. Popiełuszce. Zbliżał się czerwiec i kolejna pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny. To wydarzenie dodawało Popiełuszce sił. Sam fakt głoszonych homilii przez papieża i nawiązywanie w kazaniach do sierpnia ‘80 oraz do wartości pracy ludzkiej, oraz apele Ojca Świętego o odnowę moralną, o sprawiedliwości społeczną umacniały znękany stanem wojennym naród polski. Słowa papieża stały się dla ks. Jerzego drogowskazami, dzięki którym mógł jeszcze odważniej głosić prawdę. Umocniły go w tym co robił, potwierdzały jego słuszność i rozwiewały obawy.

           Wraz z końcem września 1983 r. ks. Popiełuszce udało się zorganizować pielgrzymkę dla robotników na Jasną Górę. Zainteresowanie było tak wielkie, że na Jasnej Górze stanęło ponad osiem tysięcy robotników. Pielgrzymka ta zaowocowała rokrocznym już pielgrzymowaniem ludzi pracy do Częstochowy w trzecią niedzielę września. Tak dzieje się po dzień dzisiejszy.

Działalność ks. Jerzego sprawiła, że stawał się on nadal celem niewybrednych ataków partyjnych decydentów. Bezpieczniacy zakładali na niego zasadzki. Inspirowali oni „zdarzenia”, które miały „spacyfikować – ich zdaniem „wojującego” księdza. Raziło ich to, że On otaczany jest szacunkiem, że ma mir i posłuch wśród wiernych. Włamywano się do Jego mieszkania, wrzucano ładunki wybuchowe, niszczono auto, inscenizowano groźne wypadki samochodowe. Starano się poprzez monity słane do Episkopatu wymóc usunięcie kapłana „godzącego w interesy PRL” z Warszawy.

Z początkiem grudnia 1983 r. został wezwany na przesłuchanie, gdzie odczytano mu zarzuty: „w okresie od 1982 do listopada 1983 r. w Warszawie, Gdańsku i Częstochowie, działając przestępstwem ciągłym, jako rezydent parafii św. Stanisława Kostki, przy wykonywaniu obrzędów religijnych w kościołach rzymskokatolickich pod wezwaniem św. Stanisława Kostki w Warszawie, św. Brygidy w Gdańsku oraz klasztorze jasnogórskim w Częstochowie, w wygłaszanych kazaniach nadużywał wolności sumienia i wyznania w ten sposób, że permanentnie oprócz treści religijnych zawierał w nich zniesławiające władze państwowe treści polityczne, a w szczególności pomawiał, że te władze posługują się fałszem, obłudą i kłamstwem, poprzez antydemokratyczne ustawodawstwo niszcząc godność człowieka, a także pozbawiają człowieczeństwo swobody myśli oraz działania, czym nadużywając funkcji kapłana, czynił z kościołów miejsce szkodliwej dla interesów PRL propagandy antypaństwowej”.

Tylko od stycznia do czerwca 1984 r. ks. Jerzy był przesłuchiwany 13 razy. Raz był zatrzymany w areszcie lecz po interwencji władz kościelnych zwolniono go.

Śledztwo przeciwko Popiełuszce zostało umorzone dopiero 24 sierpnia 1984 r. na mocy amnestii. Przez cały okres prowadzenia śledztwa ks. Popiełuszkę spotkało wiele upokorzeń, szyderstw, lecz to co się działo w owym czasie on traktował jako próbę od Boga. W niedzielę 26 sierpnia odprawił kolejną Mszę za Ojczyznę. Mówił głównie o „Solidarności” gdyż na ten dzień przypadała kolejna rocznica jej powstania. Nie przypuszczał wtedy, że wszystko zacznie się od nowa. Z początkiem września 1984 r. Jerzy Urban ówczesny rzecznik rządu wygłosił oświadczenie, iż władza gotowa jest wysłać wszystkie niewygodne osoby na banicję. Popiełuszkę bardzo to poruszyło i podczas kazania wygłoszonego 9 września odniósł się do tych słów. Ta riposta z jego strony znowu rozwścieczyła władze. Zaczęły pojawiać się bardzo bolesne dla ks. Popiełuszki artykuły prasowe. Tym najmniej się przejmował ale brzydził się kłamstwem. Nasiliły się również anonimy z pogróżkami. Szczególnie niewybredne ataki nadal przypuszczał na ks. Popiełuszkę piewca stanu wojennego, szydzący z naszego narodu-ówczesny rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban. Nie zrażał się ks. Jerzy tym wszystkim. W swojej posłudze Bogu i ludziom widział głęboki sens, choć po ludzku był tą nieustanną, niewybredną nagonką zmęczony. Przeczuwał najgorsze.

We wrześniu 1984 r. ks. Jerzy odwiedził rodzinny dom w Okopach. Czy przeczuwał swoją śmierć, gdy mówił do ojca: „Jakbym zginął, to tylko nie płaczcie po mnie” – trudno powiedzieć. Widząc, ze stan jego zdrowia, na skutek ustawicznego psychicznego napięcia, pogarsza się, były zamiary wysłania ks. Popiełuszki do Rzymu. Ks. Prymas Józef Glemp ks. Jerzemu pozostawił ostateczną decyzję w tym względzie. On nie mógł opuścić Warszawy, robotników, hutników, kraju. Upozorowany wypadek gdy wracał 13 X 1984 r. z Gdańska był pierwszą próbą zamachu na jego życie. Drugi staranniej przygotowany – wykonano

                19 września 1984 r. o godz. 18, ks. Popiełuszko odprawił w Bydgoszczy, w kościele pw. Świętych Polskich Braci Męczenników ostatnią swoją Mszę św. Myślą przewodnią jego ostatniego kazania było przesłanie Pawłowe „Módlcie się – byście byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu”.

Jednym samochodem wraz z kierowcą Waldemarem Chrostowskim wracał ks. Popiełuszko do Warszawy późnym wieczorem. Opodal miejscowości Górsk zostali zatrzymani i uprowadzeni. Po wyskoczeniu z auta Waldemar Chrostowski dotarł do ks. Józefa Nowakowskiego – proboszcza jednej z parafii toruńskiej. Gdy ten ostatni zgłaszał toruńskiej milicji porwanie księdza była godzina 23.15.

                Trudno w tym miejscu opisywać bestialstwa, jakich dopuszczali się esbeckie zbiry na bezbronnym, skrępowanym powrozami kapłanie po jego uprowadzeniu. Na koniec męczeńskiej podróży oprawcy zawieźli skatowanego ks. Jerzego na tamę na Wiśle, we Włocławku. Tam zostali skontrolowani przez milicję drogową ale bezskutecznie, gdyż mieli ze sobą specjalną przepustkę „W”.

                Gdy dojechali mniej więcej do połowy tamy zatrzymali się. Po wyjściu z samochodu cała trójka – Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski, wyciągnęli księdza Jerzego Popiełuszkę z bagażnika samochodu i wrzucili go do wody między czwartym a piątym filarem zapory. Wody zalewu wiślanego zabarwiły się krwią męczennika. Oprawcy po wypiciu butelki wódki około godziny 2:00 rano wrócili do Warszawy. Na ul. Bernardyńskiej (Mokotów) nieopodal domu Piotrowskiego wyrzucili drewniane pałki. Reszty rzeczy tj. szmat, sznurka, kamieni, ręcznika, tablic rejestracyjnych i cegieł pozbyli się wrzucając do Jeziorka Czerniakowskiego. Dokumenty Chrostowskiego spalili. Około 3:30 rano udali się do domów. Nazajutrz wszyscy spotkali się u Piotrowskiego w MSW, w celu ustalenia jakiegoś alibi na dzień 19 października 1984 r. W Warszawie nikt jeszcze nic nie wiedział co się wydarzyło. Dopiero po godzinie 10:00 rano wikariusz parafii św. Stanisława Kostki ksiądz Maciej Cholewa odebrał telefon z wiadomością o porwaniu księdza Jerzego Popiełuszki.

20 października o godz. 19:30 „Dziennik Telewizyjny” podał komunikat: „19 bm. Około godz. 20:00 w okolicach miejscowości Górsk koło Torunia został uprowadzony przez nieznanych sprawców ksiądz Jerzy Popiełuszko urodzony 14.09.1947 r., zamieszkały w Warszawie. W związku z prowadzonym śledztwem prosi się osoby, które mogą udzielić jakichkolwiek informacji w tej sprawie, o niezwłoczne nawiązanie kontaktu lub powiadomienie najbliższej jednostki prokuratury lub Milicji Obywatelskiej. W szczególności prosi się wszystkich, którzy mogą udzielić informacji o osobach, których rysopisy podano wyżej i posługujących się samochodem Fiat 125 p, o osobach, które bezprawnie wyrabiają lub posługują się tablicami rejestracyjnymi oraz osobach, które bezprawnie posiadają lub używają umundurowanie milicyjne lub wyposażenie służbowe funkcjonariuszy MO, na przykład kajdanki”. Wiadomość o porwaniu rozchodziła się bardzo szybko, ludzie zaczęli przychodzić do kościoła św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Tłum rósł tak szybko że przed kościołem zaczęło brakować miejsca, wtedy zdecydowano się odprawić o godz. 22:00 Mszę w intencji porwanego kapelana. Kolejna Msza została odprawiona o północy i po niej ludzie pozostali w kościele. Rozpoczęło się czuwanie w kościele św. Stanisława Kostki. Dopiero w dn. 30 października ludzie zetknęli się z brutalną prawdą o ks. Jerzym. W okolicach godz. 20:00, podczas Mszy św. ks. Andrzej Przekaziński obwieścił tę straszną wiadomość z ambony kościoła: „Kochani dziś w wodach zalewu we Włocławku odnaleziono ciało księdza...”. W kościele rozległ się płacz, ludzie upadli na kolana.

                Dnia 27 XII 1984 r. rozpoczął się proces toruński. Proces w sprawie morderstwa ks. Jerzego. Trwał do 7 II 1985 r. Wyrokiem sądu zostali skazani: Adam Pietruszka i Grzegorz Piotrowski na 25 lat więzienia, Leszek Pękala na 15 lat więzienia i Waldemar Chmielewski na 14 lat pozbawienia wolności. W 1986 r. w grudniu ówczesne władze komunistyczne zastosowały amnestię do trzech skazanych: Pietruszce wyrok skrócono do 15 lat, Chmielewskiemu do 8, a Pękale do 10. W grudniu 1987 r. amnestią objęto także Grzegorza Piotrowskiego, innym również kolejny raz zmniejszono wyroki. Ostatni skazany G. Piotrowski opuścił więzienie w sierpniu 2001 r. po odbyciu kary 15 lat więzienia.

Jesteśmy w świątyni, nie będziemy roztrząsać kwestii wyroku sądu i innych decyzji, nasuwających się pytań i wątpliwości. Jako katolicy wierzymy, ze Bóg - Sędzia Sprawiedliwy, sprawiedliwie osądzi ofiarę i katów. My możemy się radować, że zakończył się pewien etap w procesie beatyfikacyjnym ks. Jerzego a materiały w tej sprawie zostały przekazane Ojcu Św. Będziemy oczekiwać, wolni nadal od żądzy odwetu jak prosił ks. Jerzy i mając na uwadze także przesłanie Ojca Świętego, Sługi Bożego Jana Pawła II by zło dobrem zwyciężać, na moment gdy ksiądz Jerzy do chwały ołtarzy w Kościele Chrystusowym wyniesiony zostanie. I o to się módlmy.


Starostwo Powiatowe w Kolbuszowej

  ul. 11-go Listopada 10
       36-100 Kolbuszowa
           
        NIP: 814-15-73-682
 REGON: 690581382

Informacja:

tel:  17 744 57 71,
      17 227 58 80
fax: 17 227 15 23

Godziny otwarcia urzędu:

             poniedziałki - 8:00 - 16:00

 od wtorku do piątku - 7:30 - 15:30


© 2015 - Powiat Kolbuszowski
Realizacja: Ideo